Witam serdecznie każdego przechodnia, który przez chwilę zechce podążyć ze mną Mon Chemin.

Soyez les bienvenus

poniedziałek, 14 grudnia 2009




Tak Jula wyglądała w maju br. ;) Sama Słodycz i Szczęście
Znowu hektolitry wody w Wiśle upłynęły zanim ponownie zajrzałam do mojego uśpionego bloga.
Moje ukochane Maleństwo śpi anielsko na puchowej podusi, mnie czeka upichcenie jakiegoś obiadu, ale zamiast "tareas domesticas" postanowiłam podrzucić kilka nowinek z mojego skromnego "vangoghowo-tarchomińskiego" światka ;)

Zbliża się Boże Narodzenie a z nim czas spędzony w gronie rodziny, licznych liiiiicznych krewnych i znajomych. Przynajmniej mam taką nadzieję. Dokładnie za dziewięć dni wybieramy się do kochanych Dziadków świętować ten uroczy rodzinny czas. Każdego roku tak bardzo tęsknię za tymi chwilami zimowego mrozu, ciepłej herbaty z miodem i cytryną i uśmiechów na twarzach moich cudownych Rodziców. Znowu mają swoje dzieci przy sobie :) I znowu z moją Mamusią pochlipiemy przy opłatku. To taka nasza stara świecka tradycja. Tyle, że od kilkunastu lat płaczemy we dwie a nie we trzy )***

W tym roku, po raz pierwszy w swoim króciutkim życiu Juleńka świadomie będzie uczestniczyła w Wigiliach (bo będą dwie, jak w zeszłym roku; jupppi). Już nie mogę się doczekać Jej uradowanej twarzyczki na widok przystrojonych choinek, fuuuuury prezentów u ich stóp i krzątających się domowników. Ona tak bardzo lubi gwar, śmiechy i obecność wielu bliskich osób.
Jeszcze tylko 9 dni i pojedziemy odpocząć i nacieszyć nasze serducha i te babciowo-dziadkowe.

środa, 23 września 2009

Znowu opóźniam się z dodawaniem nowinek. A tu już lato uciekło i wcale nawet nie zapłacze po mnie. Powolutku wracam do życia zawodowego po kilku tygodniach błogiego lenistwa, jeśli tak można ująć 12-godzinną opiekę nad miluchną Julą naszą.
Dwa tygodnie z okładem spędziliśmy u Dziadków we Włodawie bawiąc się, śmiejąc i zajadając wszystko czego tylko dusza zapragnęła. Bez ustanku i we wszystkich kątach słychać było sakramentalne MNIAM :)
Ale oprócz karmienia małego Kociaka, wykonywałam tez inne czynności. "Zarażona" energią babci Jagi popełniłam kilka dekupażowych drobiazgów. Zaraz wrzucę kilka zdjęć gwoli udokumentowania godzin poświęconych na ścieranie, wycinanie czy lakierowanie.

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

"Zbytnie zasiedzenie na miejscu może nagromadzić w człowieku zabójcze złogi emocjonalne - kiśnięcia, stęchlizny, zmurszenia, pleśnie. To znak, że trzeba pomyśleć o drodze, wyruszyć w podróż, poczuć wiatr, odetchnąć świeżym powietrzem." Ryszard Kapuściński, Lapidarium IV

Chcąc uniknąć "zmurszenia" codziennie staram się wyruszać w dalekie podróże, nawet jeśli wyruszam w Krainę Wyobraźni, bez bagażu ni kompasu, zwyczajnie wiedziona instynktem, zapachem przygody. By poczuć wiatr na policzkach i zachłysnąć się Pięknem.

Bo jak napisał kiedyś John Irving "wyobrażać sobie to lepiej niż pamiętać". I tego staram się trzymać.
Moje kolejne doświadczenia blogowe... Po kilku tygodniach milczenia, dzisiaj ponownie zajęłam się "blogerską" twórczością. Zmieniłam tło i zdjęcie, dodałam kilka detali... A to wszystko w przerwach na zabawę z Malutkim Promyczkiem moim, czyli Julą moją ukochaną. Zasnęła jakiś czas temu dając mi tym samym kilka chwil sam na sam z dalszym auto-apprivoisement, czyli oswajaniem się z dziennikarstwem internetowym.

środa, 10 czerwca 2009

Wreszcie udało mi się rozpocząć moje pierwsze, młodziuchne jak na razie, dziełko literackie ;)