Witam serdecznie każdego przechodnia, który przez chwilę zechce podążyć ze mną Mon Chemin.

Soyez les bienvenus

środa, 6 lipca 2011

Home, sweet home


Enfin :):):) po wielomiesięcznym, czasami morderczym, wyścigu "przez banki" udało mi się otrzymać "wymarzony" kredyt hipoteczny- i dzięki niemu - "wejść w posiadanie drogą kupna" ;) pierwszego własnego baaaardzo wyczekiwanego M.
Domyślam się, że w ostatnim czasie wielu osobom posiadanie kredytu hipotecznego nie kojarzy się miło. Zwłaszcza chodzi mi o tych, którzy kilka lat temu mieli szansę uzyskania kredytu we frankach. Za wszystkich tych trzymam mocno kciuki i życzę poprawy sytuacji i stopniowego spadku ceny szwajcarskiej waluty.
Przyszło nam żyć w niełatwych finansowo czasach, ale czy z tego powodu mamy pozbawiać się marzeń o własnym zakątku, naszym jedynym raju na ziemi. Nie wydaje mi się. Tout au contraire. Myślę, że dopiero doświadczeni życiem, potrafimy prawdziwie z niego korzystać.

Dlatego zamieszczam kilka zdjęć naszego zakątka. W stanie surowym, goluchne jak je deweloper stworzył. Ale cieszy nawet mimo sporych odległości od ... (już widzę uśmiechy na twarzach mojej rodzicielki i R.) No właśnie, daleko od czego?!
Zresztą czy to ważne. Powoli dociera do mnie ta słodka świadomość bycia posiadaczką uroczego i baaaardzo jasnego mieszkania pod Warszawą (nawet świadomość kredytu nie umniejsza Radości i Satysfakcji).
Kończę gawędzić i wstawiam kilka zdjęć, gdyby ktoś pragnął do nas "zajrzeć".
W miarę postępu pracy wykończeniowo-renowacyjnych postaram się systematycznie (choć systematycznością nie grzeszę, buuu :( ) uaktualniać tego bloga-biedaka.
Dzisiaj zdjęcia mieszkania a jutro kilka fotek z renowacji rodzinnego kredensu.
Miłej lektury i oglądania, a ja jeszcze dwa małe łyki Anjou Chenin - całkiem dobre półwytrawne chenin blanc wypatrzone dzisiaj (nie bez zaskoczenia) w Tesco.

poniedziałek, 30 maja 2011

Latawiec



Dzisiaj króciutko, bo obiecałam pewnej kochanej Osobie zdjęcia latawca wykonanego przez ukochaną Wnusię i jej Tatusia. Fotki poniżej. Jak tylko wyjdziemy na dwór pobawić się nowowykonanym dziełkiem, wstawię kolejne.

piątek, 26 lutego 2010

W oczekiwaniu na wiosnę :)










Już nie mogę się doczekać pierwszych prawdziwie wiosennych, czyli ciepłych promieni słońca. Kiedy będziemy mogły pobiegać z Julą po parku w lekkich wiosennych ubrankach bez potrzeby "abrigowania się", jak mawiają Hiszpanie. (Dla niewtajemniczonych "abrigarse" znaczy tyle samo co w naszej pięknej acz niełatwej polszczyźnie "okutać się"). Marzymy o delikatnych i przewiewnych strojach i równie lekkich powiewach wiatru (mówię za nas obie, bo wiem jak Jula nie lubi nakładania tych wszystkich warstw "na cebulkę") . W sercu wiosna tuż, a za oknem niestety leżące ciągle pozostałości brudnoszarego śniegu. Wierzę w moc sprawczą pragnień i nie przestaję myśleć o nadejściu WIOSNY.
A w oczekiwaniu popełniłam wczoraj komplet kolczyków, które może wyjątkowo wiosenne nie są, ale promiennie rozjaśniają twarz refleksami. Mam nadzieję, że się spodobają :)

wtorek, 16 lutego 2010

w pewien popołudniowy dzień zimowy...

*** wybrałam się z Córuchną na cokilkumiesięcznonieregularne szczepienie. Najpierw odwagi i sporej dawki wyobraźni wymagało dojście do furtki naszego osiedla. Służby odpowiednie uprzątnęły chodniki odpowiednio ;) , niestety przy okazji tworząc fałdy ubitego śniegu "na uboczu" (czytaj gdzie się udało wcisnąć). Rezultat wiadomy, przejście poza wcześniej wyznaczonymi "trasami" niezalecany. Z mniejszym i większym trudem dotarłyśmy do przystanku a z niego do przychodni (minęły bezpowrotnie te czasy, kiedy to dojście do ww przychodni zajmowało nam pięć minut; po przeprowadzce musimy dojeżdżać autobusem. Ale nie marudzimy, bo mieszkanko rekompensuje "todo").
Teraz Kruszynka śpi słodko a ja biegnę do kuchni przygotować coś do przekąszenia bo ossssszaleję z głodu. A jeszcze zajęcia zgotować, ola boga!!

czwartek, 11 lutego 2010

Ferie, ferie i po feriach : *

Nawet nie zauważyłam kiedy minął tydzień spędzony z Dziadkami we Włodawie. Tak było miło :D Codzienna porcja czułości, miłości, śmiechów, zabawy... Były spacery po parku, wprowadzenie do dekupażu i malunki pędzelkami Babci Jadzi (do pary z nieustannym pokrzykiwaniem "ba-ba, ba-ba, ba-ba"), wspólne oglądanie MiniMini z Dziadziem Mundkiem ("dia-dia" ;)), uganianie się za kotem w towarzystwie Dziadzia Rysia i podziwianie biedronek z Babcią Krysią... Ogólnie tydzień peeeełen emocji i bardzo pozytywnych chwil. Jedyne co przeszkadzało to brak Taty. Zostawił nas w niedzielę, bo musiał wrócić do pracy, ale "urwał" jeden dzionek i przyjechał w piątek koło południa. Dokładnie w chwili usypiania na huśtawce. Piskom i Radości nie było końca. Oczywiście nie było też mowy o spaniu. Mamy w tym czasie nie było. Wyrwała się do fryzjera i zafundowała sobie "a new look".
Na blogu pewnej sympatycznej trzydziestki w kawałkach (pozdrawiamy i ściskamy) przeczytałam, że Zosiaczek dostała nową zabawkę, dużego dmuchanego osiołko-konika (czy cuś podobnego). Już nie możemy się doczekać pobrykania na ww. zwierzęciu przy najbliższej okazji odwiedzinowej.
My ze swej strony zapraszamy na buju-buju huśtawkowo-piłkowe, ponieważ ostatnio przywieźliśmy z Włodawy GIGANTYCZNĄ piłę do brykania i kicania. Pod warunkiem, że rodzicom nie zabraknie siły z rękach.

Przesyłamy moc całusów wszystkim Dziadzio-Babciom i przyjaciołom, nie tylko ze śreniawitów ;)
Do przeczytania, papatki

sobota, 9 stycznia 2010

Już od ponad tygodnia zasypiamy i budzimy się w Nowym Roku ;) a ja nawet najmniejszej notki z życzeniami noworocznymi nie zamieściłam. Ah, te zaniedbania, czas najwyższy wyzbyć się złych nawyków. (Lista moich postanowień noworocznych jest już całkiem pokaźna; ciekawe, które z tym decyzji wejdą w ogóle w życie, nie mówiąc już o ich ścisłym przestrzeganiu ;))

... wracając do życzeń, każdemu kogo nie miałam okazji uściskać osobiście i wycałować w okresie przed- i poświątecznym chcę życzyć pięknego i czarownego roku 2010. Niech każdego dnia spełnia się choćby najdrobniejsze marzenie i w kącikach ust najbliższych niech częściej gości uśmiech niż łza. Bogatych w Szczęście dni w Nowym Roku.

poniedziałek, 14 grudnia 2009




Tak Jula wyglądała w maju br. ;) Sama Słodycz i Szczęście